30 czerwca 2008

Fotofelieton

Walijczyków generalnie nie trzeba przekonywać że Guiness im dobrze zrobi, niemniej jednak zawsze jest ryzyko że wybiorą Brains, Carling, albo Strongbow. Klientela pabiku niniejszego ma się wiekiem do reszty społeczeństwa mniej więcej tak jak uwidocznione na zdjęciu samochody do średniej dzisiejszej motoryzacji. Ale nowe depcze po piętach - z lewej mój akademik, z prawej dźwig wznoszący moloch handlowy który zajmie sporą część centrum tego miasteczka.
Jako że z końcem roku szkolnego mój uniwerek przerodził się w centrum konferencyjne (w sumie spoko pomysł, po co ma stać pusty przez lato), studenci (w tym niżej podpisany) aktywnie korzystają z dóbr jakie się z tym wiążą, przykładowo rozgrzewając się przed ciężkimi sesjami w studiu.

Napoje konferencyjne są też dobre do przypieczętowywania postanowień współpracy między studentami poszczególnych wydziałów. Na niniejszym zdjęciu widzimy kieliszek lewy wychylony przez Lucy Duckett, studentkę filmu która będzie robić film, oraz kieliszek prawy, wychylony przez studenta dźwięku, który będzie w tym filmie robić dźwięk, czyli mię. W tle studio w którym ta współpraca zajdzie.

Nowa moda wśród wyższych sfer tego małego zakompleksionego kraju to umieszczanie dwujęzycznych napisów wszędzie gdzie się da. W złym tonie jest nie wchrzanić tych ich szpanerskich spółgłosek pod (lub, w gorliwszych przypadkach, nad) wszystkim co po angielsku. Sęk w tym, że nikt tego walijskiego nie umie, oprócz wyższych sfer, które mają kasę na prywatne lekcje i dobrowolne łamanie języka pozostaje w dobrym tonie. Wobec tego wyobrażam sobie że do tłumaczeń zatrudniają leciwe Walijki ze wsi które pamiętają jeszcze jak ich dziadek podobno klął po walijsku, i siedzą sobie w swoich kącikach w swoich Biurach Tłumaczenia Na Walijski przy herbacie i spotykają się z coraz to dziwniejszymi przejawami nowoczesności. No bo jak przetłumaczyć "Narzędzia Fachowe"? Proste, "Offer Cyn"! Co z tego że gdyby zapytać walijskich inżynierów dźwięku (nawet tych nielicznych którzy znają walijski), używających w końcu protulsa na co dzień, co to jest "Offer Cyn" zrobiliby miny niegorsze od kolesia który powiedział "obciąganie" (http://youtube.com/watch?v=L8jPV56LBHo). Tak samo jak ich koledzy z całego świata, gdyby usłyszeli "Pro Tools" przełożone na język ich matek.
Z niejakim dystansem podchodzą do sprawy Walijczycy nieco starsi i pozostający raczej poza wyższymi sferami, czyli klientela znanego już nam pabiku. Tu - kibel męski.

Na koniec przypomnienie że Walia jest jednak mimo wszystko niedaleko od Anglii, również kulturowo. Tutaj świetny zespół Ejectorseat (http://www.myspace.com/ejectorseatband) na koncercie w Barfly. Na koncert przyszło może 30 osób, a Ejectorseat nawet nie byli gwiazdą wieczoru.

Pozdrowienia!
J.

Nawet w Cardiff czasem jest kolorowo!

A konkretnie w zeszły poniedziałek było. Tak się złożyło że pomagałem akurat na planie filmowym który się dział w zaułkach i tylnych uliczkach w okolicach City Road. To żem wyszedł i parę zdjęć cykł. City Road jest jedną za najciekawszych ulic w tym mieście, Bliski i Środkowy Wschód ma tu silną reprezentację. Szedłem nią dotychczas jakieś 255 razy, ale nigdy nie zdawałem sobie sprawy że istnieje też jej dupa strona, i że jest zupełnie inna niż morda strony, i równie inspirująca. Małe brudne warsztaciki samochodowe, i stara szopa w której kręcili ten film (ja tam przy dźwięku się pałętałem i udawałem że wiem o co chodzi).





Wreszcie jakaś bryka z Wawy, a nie z Lubelskiego (nie obrażając Lubelskiego). Pasuje do krajobrazu, co?
A teraz morda strona:


Cdn wkrótce...